sobota, 27 grudnia 2014

Prolog

         Pomieszczenie przypominało szpitalne, aczkolwiek było tak zatęchłe i wybrudzone krwią, że każda służba sanitarna zamknęłaby szpital od razu. Białe ściany umorusane były czerwoną posoką, na środku stało biurko i dwa krzesła- były ty jedyne meble. W pokoju znajdowały się trzy osoby- dziewczyna i dwóch mężczyzn.
         Przedstawicielka płci pięknej siedziała na jednym krześle z rękami zakutymi w ciężkie kajdany. Podkrążone oczy i ziemista cery oznaczały albo zmęczenie, albo uzależnienie od narkotyków lub środków uspokajających. Mężczyźni byli muskularni, ubrani w białe kombinezony ochronne. Mogli patrzeć przed siebie lub na dziewczynę, a w razie potrzeby atakować. Jednak ona nie sprawiała jakichkolwiek problemów. Popadła w otępienie spowodowane lekami podanymi jej dożylnie. Próbowała wyjaśnić dlaczego sprowadzono ją tutaj, do sali przesłuchań, które często wyglądały jak tortury. Bo często nimi były.
          Nie bała się, bo wiedziała jak to jest błagać o śmierć. Często oprawcy ustępowali i wykonywali to żądanie jednak jej nigdy nie zabili, mimo że prosiła.
          Szmer łańcuchów rozbudził strażników, ona jednak chciała odgarnąć kosmyk włosów z twarzy, więc z powrotem mogli stać niecierpliwie postukując butami i powstrzymywać się od zaśnięcia. Dziewczyna na swój sposób była piękna. Brązowe proste włosy przypominały jeden wielki kołtun uwalany błotem i krwią. Skóra była poszarzała, ale brudna od ziemi, która wyschła tak, że nie zapowiadało się na usunięcie jej bez żadnych uszczerbków. Brązowe oczy czujnie obserwowały teren wyszukując zagrożeń, chociaż wiedziała, że nie ma jak się bronić. Próbowała opanować drżenie kończyn, aczkolwiek stwierdzono u niej nerwicę i powiedziano jej, że to normalne i nie ma nad czym panować. Ona jednak próbowała powstrzymywać je za wszelką cenę, bo to wyglądało jakby się bała. A tak właśnie nie było.
          Do środka wszedł czarodziej w powłóczystej szacie. Ciemna karnacja, zadbana skóra i dobrze odżywione ciało wzbudziło w dziewczynie zachwyt i zazdrość.
          Podszedł do niej od tyłu, a ona czując palące spojrzenie na karku, strzępkiem silnej woli powstrzymywała się od spojrzenia mu w twarz. Nie mogła tego zrobić, bo to wszystkich rozwściecza. Nie wiedziała co ma w oczach, być może szaleństwo nabyte przez ostatni rok tak ich przerażało? Mężczyzna przeciągnął różdżką po brzegu kajdan, a one zniknęły i kobieta chciała rozmasować nadgarstki, ale uznała, że byłby to znak wdzięczności za okazaną łaskę.
          Mężczyzna usiadł i popatrzył na nią troskliwie.
          — Spokojnie, rozmasuj nadgarstki, korzystaj z wolności, bo temat rozmowy może Cię tak rozwścieczyć, że będą musiały do Ciebie wrócić — doradził mężczyzna z uśmiechem.
         Skorzystała z rady- na pewno wrócą do niej towarzysze ostatnich miesięcy- żelazne obręcze na nadgarstki.
          — Możecie iść — rzekł do strażników.
         Oni jednak potrząsnęli głową.
          — Macie mnie słuchać, jestem nowym ministrem — powiedział spokojnie.
          Po części teoretycznie wyjaśnił się cel wizyty. Od towarzyszy słyszała, że każdy nowy minister spotyka się z więźniami chcąc zapoznać się ze swoim arsenałem. Widać, poszła na pierwszy ogień.
          Ochroniarze podeszli do przywódcy rządu i zaczęli zawzięcie szeptać, pewni, że brunetka nie słyszy i nie wie o co chodzi. Ona wiedziała jednak doskonale; opowiadali o papierach, z których wynikało, że wojna wytworzyła uraz w jej psychice, że zawsze będzie niezrównoważona, że wszystko potrafi ją rozwścieczyć do granic możliwości. Zazwyczaj po usłyszeniu całej historii odpuszczano sobie i strażnicy zostawali w pokoju, jednak ten mężczyzna pozostał nieugięty i po kilku minutach byli w pokoju sami- Więzień Azkabanu i Minister Magii.
          — Twoje imię i nazwisko? — zapytał mężczyzna.
          — Doskonale wie pan, kim jestem — odrzekła brunetka patrząc tępo na ścianę.
          — Nie obraziłbym się jednak, gdybyś podała swoje dane i współpracowała. Bo jak będziesz miała szczęście, to spotkanie może zmienić Twoje życie.
         Z pewnością, pomyślała gorzko. Zawsze tak chcieli ją udobruchać. I zawsze im się udawało.
          — Allein Constance Iris — odrzekła beznamiętnie.
          — Twoja data urodzenia?
          — Szósty dzień czerwca, rocznik potterowski.
          — Imiona rodziców?
         Na tym pytaniu współpraca się urwała. Nigdy nie wróci do rodziny, wspomnieniami, słowami, ani tym bardziej duchem i ciałem.
          — Rozumiem, że nie chcesz współpracować, ale może jeśli poznasz cel mojej wizyty nasze stosunki się odmienią- uważnie dobierał słowa minister. — Jestem Kingsley Shacklebolt, powojenny Minister Magii. Jestem w Zakonie Feniksa, który jest pod wodzą Albusa Dumbledore'a, dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Voldemort nie żyje i dlatego Azkabanu strzegą teraz aurorzy, a nie dementorzy, bo przeszli oni pod koniec wojny na stronę Czarnego Pana. Wybuchają jednak powstania- śmierciożerców było tysiące, wyłapano tylko garstkę. Ich cel jest prosty- Potter i ty.
         Wydawało się, że Kingsley nie kłamał, jednak prawie wszystko co powiedział było dla niej nowością. Do Anglii dostała się przez swój błąd taktyczny i widziała tylko drogę do Azkabanu. Wiedziała to Voldemorcie, o uszy więźniów obiła się wieść o jego śmierci, tylko tyle.
          — Nie wiem na czym miałaby polegać moja rola — powątpiewała Allein.
          — Jestem teraz dowódcą wojsk, aurorów, ogólnie wszystkiego. Nie ma problemu by cię wypuścić.
Będziesz symbolem rebelii, będziesz tak jakby dowódcą wojsk rebelianckich.
          —Dlaczego nie Potter?
          —Załamał się po wojnie. Minęły co prawda cztery miesiące...
          — O wiele łatwiej jest się rozsypać niż pozbierać.
         Ma zapewnione mieszkanie, które z początku będzie dzielić z kimś z Zakonu, bo nie jest dobrze z jej psychiką. Jest już zapisana do Zakonu Feniksa, Shacklebolt przedstawił jej rolę, jaką miałaby odegrać. Wszystko zależy jednak od tego czy się zgadza.
          — Jak będę zarabiać? Muszę się z czegoś utrzymać — zapytała.
          — Masz mieszkanie, ale na dziesięć miesięcy będziesz musiała je opuszczać — powiedział minister tonem, który oznaczał, że w jego wypowiedzi jest jakaś sugestia.
          — Nie rozumiem.
          — Będziesz nauczycielką w Hogwarcie.
         Rozpoczęły się przekomarzania- Iris uważała, że nie ma żadnego talentu nauczycielskiego oraz nie ma nic, co mogłaby przekazać uczniom z doświadczenia. Shacklebolt uważał jednak, że jest wręcz przeciwnie i doskonale poradzi sobie na stanowisku nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.
         — Nie wiem jednak dlaczego chcecie mnie wyłowić z dołka, zamiast Pottera — kolejny raz Allein wątpiła w całą tę akcję.
        — Jesteś jak zapałka- lekka, że porwie Cię wiatr, jednak gdy Cię zabraknie ludzie umierają z wychłodzenia, a gdy Cię zdobędą przypominają sobie, że umiesz też poparzyć palce.
        — Aha — odpowiedziała głucho, bo miała pustkę w głowie, nie rozumiała kompletnie nic.
    Po minutach milczenia mężczyzna odezwał się:
       — No to jak, zgadzasz się?
       — Pod jednym warunkiem- oznajmiła stanowczo. — Uwolnicie Sylvaina Cipriano.





Mam nadzieję, że literówek i głupich błędów logicznych nie ma, bo jest 3 w nocy. Jak coś to przepraszam.

9 komentarzy:

  1. Boże mega zajebiste :3
    Będę czytać i czekam na rozdział 1 ♥
    zajrzysz? http://will-we-travel-togeter.blogspot.com/ komentarze bardzo mile widziane :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie to strasznie mnie zaciekawiłaś. Pomysł bardzo oryginalny, ale tego byłam pewna, gdy tylko przeczytałam zakładkę "zapałka na wietrze". Opisy masz świetne, ale mam wrażenie, że dialogi i to, co jest pomiędzy nimi wychodzi momentami jak sprawozdanie. Ale to tylko taka drobna uwaga, na pewno z czasem będzie tylko lepiej :>
    Jestem czepliwą istotą, jeśli chodzi o błędy, więc… Cię, ciebie, tobie w opowiadaniach piszemy małą literką. W dialogu kilka razy pojawiło się napisane wielką. Druga sprawa. Dywiz ( - ) to nie to samo, co myślnik ( – ). Wydajesz się to wiedzieć, bo dialogi zapisujesz poprawnie, myślnikami. Ale w tekście nie dość, że pojawiają się dywizy to jeszcze nie stawiasz przed nimi spacji. A to błąd. Przykład: "Ich cel jest prosty- Potter i ty". Tam powinien być myślnik. I koniecznie przed nim spacja! ^^

    A tak poza tym to już zafascynowała mnie postać Sylvaina. Już się nie mogę doczekać, żeby o nim poczytać. No i zakładka bohaterowie sugeruje, że pojawi się również mój ukochany Draco, więc czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały! :D

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieśmiało zapytam… Kiedy można oczekiwać nowości, bom ciekawa? :>

      Usuń
  3. Staram się żeby rozdziały były długie więc na razie mam około 0,35, a niestety szkoła i pasje nie idą w parze, ale mam nadzieję, że do końca stycznia dam radę: )
    Crux

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością! :>

      Usuń
    2. Smutno mi, że tu wciąż cisza… :c

      Usuń
    3. Mi też niestety.. Ale mam już trochę wolnego czasu więc niedługo coś się pojawi, obiecuję ;)

      Usuń
  4. Świetne :D
    Nie mogę sie doczekać rozdziałów :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo błędów czyta się świetnie :)
    Nie zamierzam wymieniać literówek, błędów interpunkcyjnych i im podobnych, ale zastanawia mnie inna rzecz. O jakąż to rebelię chodzi? Rebelia to synonim buntu, mi kojarzy się z powstaniem. Przeciwko komu może buntować się władza?
    A poza tym od razu pojawiają mi się skojarzenia z Katniss.
    Będę Ci wytykać takie głupoty, bo lubię, ale nie potrafię negować jakości Twojego stylu. Czyta się jak dobry kryminał.
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Sensitiva :)

    OdpowiedzUsuń