Pomieszczenie przypominało szpitalne, aczkolwiek było tak zatęchłe i
wybrudzone krwią, że każda służba sanitarna zamknęłaby szpital od razu.
Białe ściany umorusane były czerwoną posoką, na środku stało biurko i
dwa krzesła- były ty jedyne meble. W pokoju znajdowały się trzy osoby-
dziewczyna i dwóch mężczyzn.
Przedstawicielka płci pięknej siedziała na jednym krześle z rękami
zakutymi w ciężkie kajdany. Podkrążone oczy i ziemista cery oznaczały
albo zmęczenie, albo uzależnienie od narkotyków lub środków
uspokajających. Mężczyźni byli muskularni, ubrani w białe kombinezony
ochronne. Mogli patrzeć przed siebie lub na dziewczynę, a w razie
potrzeby atakować. Jednak ona nie sprawiała jakichkolwiek problemów.
Popadła w otępienie spowodowane lekami podanymi jej dożylnie. Próbowała
wyjaśnić dlaczego sprowadzono ją tutaj, do sali przesłuchań, które
często wyglądały jak tortury. Bo często nimi były.
Nie bała się, bo wiedziała jak to jest błagać o śmierć. Często
oprawcy ustępowali i wykonywali to żądanie jednak jej nigdy nie zabili,
mimo że prosiła.
Szmer łańcuchów rozbudził strażników, ona jednak chciała odgarnąć
kosmyk włosów z twarzy, więc z powrotem mogli stać niecierpliwie
postukując butami i powstrzymywać się od zaśnięcia. Dziewczyna na swój
sposób była piękna. Brązowe proste włosy przypominały jeden wielki
kołtun uwalany błotem i krwią. Skóra była poszarzała, ale brudna od
ziemi, która wyschła tak, że nie zapowiadało się na usunięcie jej bez
żadnych uszczerbków. Brązowe oczy czujnie obserwowały teren wyszukując
zagrożeń, chociaż wiedziała, że nie ma jak się bronić. Próbowała
opanować drżenie kończyn, aczkolwiek stwierdzono u niej nerwicę i
powiedziano jej, że to normalne i nie ma nad czym panować. Ona jednak
próbowała powstrzymywać je za wszelką cenę, bo to wyglądało jakby się
bała. A tak właśnie nie było.
Do środka wszedł czarodziej w powłóczystej szacie. Ciemna
karnacja, zadbana skóra i dobrze odżywione ciało wzbudziło w dziewczynie
zachwyt i zazdrość.
Podszedł do niej od tyłu, a ona czując palące spojrzenie na karku,
strzępkiem silnej woli powstrzymywała się od spojrzenia mu w twarz. Nie
mogła tego zrobić, bo to wszystkich rozwściecza. Nie wiedziała co ma w
oczach, być może szaleństwo nabyte przez ostatni rok tak ich przerażało?
Mężczyzna przeciągnął różdżką po brzegu kajdan, a one zniknęły i
kobieta chciała rozmasować nadgarstki, ale uznała, że byłby to znak
wdzięczności za okazaną łaskę.
Mężczyzna usiadł i popatrzył na nią troskliwie.
— Spokojnie, rozmasuj nadgarstki, korzystaj z wolności, bo temat rozmowy
może Cię tak rozwścieczyć, że będą musiały do Ciebie wrócić — doradził
mężczyzna z uśmiechem.
Skorzystała z rady- na pewno wrócą do niej towarzysze ostatnich miesięcy- żelazne obręcze na nadgarstki.
— Możecie iść — rzekł do strażników.
Oni jednak potrząsnęli głową.
— Macie mnie słuchać, jestem nowym ministrem — powiedział spokojnie.
Po części teoretycznie wyjaśnił się cel wizyty. Od towarzyszy
słyszała, że każdy nowy minister spotyka się z więźniami chcąc zapoznać
się ze swoim arsenałem. Widać, poszła na pierwszy ogień.
Ochroniarze podeszli do przywódcy rządu i zaczęli zawzięcie
szeptać, pewni, że brunetka nie słyszy i nie wie o co chodzi. Ona
wiedziała jednak doskonale; opowiadali o papierach, z których wynikało,
że wojna wytworzyła uraz w jej psychice, że zawsze będzie
niezrównoważona, że wszystko potrafi ją rozwścieczyć do granic
możliwości. Zazwyczaj po usłyszeniu całej historii odpuszczano sobie i
strażnicy zostawali w pokoju, jednak ten mężczyzna pozostał nieugięty i
po kilku minutach byli w pokoju sami- Więzień Azkabanu i Minister Magii.
— Twoje imię i nazwisko? — zapytał mężczyzna.
— Doskonale wie pan, kim jestem — odrzekła brunetka patrząc tępo na ścianę.
— Nie obraziłbym się jednak, gdybyś podała swoje dane i współpracowała.
Bo jak będziesz miała szczęście, to spotkanie może zmienić Twoje życie.
Z pewnością, pomyślała gorzko. Zawsze tak chcieli ją udobruchać. I zawsze im się udawało.
— Allein Constance Iris — odrzekła beznamiętnie.
— Twoja data urodzenia?
— Szósty dzień czerwca, rocznik potterowski.
— Imiona rodziców?
Na tym pytaniu współpraca się urwała. Nigdy nie wróci do rodziny, wspomnieniami, słowami, ani tym bardziej duchem i ciałem.
— Rozumiem, że nie chcesz współpracować, ale może jeśli poznasz cel
mojej wizyty nasze stosunki się odmienią- uważnie dobierał słowa
minister. — Jestem Kingsley Shacklebolt, powojenny Minister Magii. Jestem
w Zakonie Feniksa, który jest pod wodzą Albusa Dumbledore'a, dyrektora
Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Voldemort nie żyje i dlatego
Azkabanu strzegą teraz aurorzy, a nie dementorzy, bo przeszli oni pod
koniec wojny na stronę Czarnego Pana. Wybuchają jednak powstania-
śmierciożerców było tysiące, wyłapano tylko garstkę. Ich cel jest
prosty- Potter i ty.
Wydawało się, że Kingsley nie kłamał, jednak prawie wszystko co
powiedział było dla niej nowością. Do Anglii dostała się przez swój błąd
taktyczny i widziała tylko drogę do Azkabanu. Wiedziała to
Voldemorcie, o uszy więźniów obiła się wieść o jego śmierci, tylko tyle.
— Nie wiem na czym miałaby polegać moja rola — powątpiewała Allein.
— Jestem teraz dowódcą wojsk, aurorów, ogólnie wszystkiego. Nie ma
problemu by cię wypuścić.
Będziesz symbolem rebelii, będziesz tak jakby
dowódcą wojsk rebelianckich.
—Dlaczego nie Potter?
—Załamał się po wojnie. Minęły co prawda cztery miesiące...
— O wiele łatwiej jest się rozsypać niż pozbierać.
Ma zapewnione mieszkanie, które z początku będzie dzielić z kimś z
Zakonu, bo nie jest dobrze z jej psychiką. Jest już zapisana do Zakonu
Feniksa, Shacklebolt przedstawił jej rolę, jaką miałaby odegrać.
Wszystko zależy jednak od tego czy się zgadza.
— Jak będę zarabiać? Muszę się z czegoś utrzymać — zapytała.
— Masz mieszkanie, ale na dziesięć miesięcy będziesz musiała je
opuszczać — powiedział minister tonem, który oznaczał, że w jego
wypowiedzi jest jakaś sugestia.
— Nie rozumiem.
— Będziesz nauczycielką w Hogwarcie.
Rozpoczęły się przekomarzania- Iris uważała, że nie ma żadnego
talentu nauczycielskiego oraz nie ma nic, co mogłaby przekazać uczniom z
doświadczenia. Shacklebolt uważał jednak, że jest wręcz przeciwnie i
doskonale poradzi sobie na stanowisku nauczyciela Obrony przed Czarną
Magią.
— Nie wiem jednak dlaczego chcecie mnie wyłowić z dołka, zamiast Pottera — kolejny raz Allein wątpiła w całą tę akcję.
— Jesteś jak zapałka- lekka, że porwie Cię wiatr, jednak gdy Cię
zabraknie ludzie umierają z wychłodzenia, a gdy Cię zdobędą przypominają
sobie, że umiesz też poparzyć palce.
— Aha — odpowiedziała głucho, bo miała pustkę w głowie, nie rozumiała kompletnie nic.
Po minutach milczenia mężczyzna odezwał się:
— No to jak, zgadzasz się?
— Pod jednym warunkiem- oznajmiła stanowczo. — Uwolnicie Sylvaina Cipriano.
Mam nadzieję, że literówek i głupich błędów logicznych nie ma, bo jest 3 w nocy. Jak coś to przepraszam.
Boże mega zajebiste :3
OdpowiedzUsuńBędę czytać i czekam na rozdział 1 ♥
zajrzysz? http://will-we-travel-togeter.blogspot.com/ komentarze bardzo mile widziane :3
Ogólnie to strasznie mnie zaciekawiłaś. Pomysł bardzo oryginalny, ale tego byłam pewna, gdy tylko przeczytałam zakładkę "zapałka na wietrze". Opisy masz świetne, ale mam wrażenie, że dialogi i to, co jest pomiędzy nimi wychodzi momentami jak sprawozdanie. Ale to tylko taka drobna uwaga, na pewno z czasem będzie tylko lepiej :>
OdpowiedzUsuńJestem czepliwą istotą, jeśli chodzi o błędy, więc… Cię, ciebie, tobie w opowiadaniach piszemy małą literką. W dialogu kilka razy pojawiło się napisane wielką. Druga sprawa. Dywiz ( - ) to nie to samo, co myślnik ( – ). Wydajesz się to wiedzieć, bo dialogi zapisujesz poprawnie, myślnikami. Ale w tekście nie dość, że pojawiają się dywizy to jeszcze nie stawiasz przed nimi spacji. A to błąd. Przykład: "Ich cel jest prosty- Potter i ty". Tam powinien być myślnik. I koniecznie przed nim spacja! ^^
A tak poza tym to już zafascynowała mnie postać Sylvaina. Już się nie mogę doczekać, żeby o nim poczytać. No i zakładka bohaterowie sugeruje, że pojawi się również mój ukochany Draco, więc czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały! :D
Ściskam!
Nieśmiało zapytam… Kiedy można oczekiwać nowości, bom ciekawa? :>
UsuńStaram się żeby rozdziały były długie więc na razie mam około 0,35, a niestety szkoła i pasje nie idą w parze, ale mam nadzieję, że do końca stycznia dam radę: )
OdpowiedzUsuńCrux
Trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością! :>
UsuńSmutno mi, że tu wciąż cisza… :c
UsuńMi też niestety.. Ale mam już trochę wolnego czasu więc niedługo coś się pojawi, obiecuję ;)
UsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekać rozdziałów :3
Mimo błędów czyta się świetnie :)
OdpowiedzUsuńNie zamierzam wymieniać literówek, błędów interpunkcyjnych i im podobnych, ale zastanawia mnie inna rzecz. O jakąż to rebelię chodzi? Rebelia to synonim buntu, mi kojarzy się z powstaniem. Przeciwko komu może buntować się władza?
A poza tym od razu pojawiają mi się skojarzenia z Katniss.
Będę Ci wytykać takie głupoty, bo lubię, ale nie potrafię negować jakości Twojego stylu. Czyta się jak dobry kryminał.
Pozdrawiam i weny życzę,
Sensitiva :)