poniedziałek, 22 czerwca 2015

ROZDZIAŁ III

         Zakon Feniksa liczył niespełna dwieście osób rozsianych po całym świecie. W porównaniu ze śmierciożercami i szmalcownikami, których było ponad dziesięć tysięcy, wygrana była niemożliwa. Wiedzieli o tym prawie wszyscy, ale bali się do tego przyznać przed Albusem, który mimo upływu lat i kilku bitew nadal był święcie przekonany, że dobro zawsze zwycięża.
         Pierwsze spotkanie przeciwników Czarnego Pana od czasu przyjazdu Allein miało odbyć się nazajutrz po jej przybyciu. Nigdy jednak nie informowano o nim choćby dzień wcześniej; ta spontaniczność miała świadczyć o stanie gotowości. O świcie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Draco kolejną noc nie spał, chcąc zapobiec koszmarom, więc wstał z łóżka i podszedł do drzwi, czując pod stopami chłód drewnianej podłogi. Otworzył i zobaczył mężczyznę w czarnej szacie i długich włosach związanych w kitkę. Prawdopodobnie był to jakiś członek Zakonu, który powrócił z długiej misji, gdyż Malfoy, przebywający z opozycjonistami Voldemorta już trzy miesiące, nigdy go nie widział.
         Otrzymawszy informację o zebraniu zaczął się do niego przygotowywać. Po kilku minutach pojął, że wypadałoby wybudzić Iris, gdyż każdy, kto przebywał w budowli Kastor*, należał do Zakonu Feniksa.
         — Iris...
         Na nic zdało się jednak takie budzenie, ponieważ Allein wpadła w głęboki sen, ciesząc się pierwszy raz od jakiegoś czasu miękkim łóżkiem. Nawet nie drgnęła, co zirytowało Malfoya. Mimo podlegania pod Dumbledore'a, a wcześniej Voldemorta, nadal uwielbiał rządzić. Chciał, by wszystko było tak jak on chce, a na jakiekolwiek nieposłuszeństwo reagował złością, szczególnie gdy przeszedł na jasną stronę; wtedy stał się okropnie nadwrażliwy.
         Podszedł do jej łóżka z zamiarem wyciągnięcia Constance za długie, brązowe kudły. Przyjrzał się jej w słabym blasku wschodzącego słońca i zauważył, że jej klatka piersiowa się nie rusza. To niemożliwe, aby coś zaatakowało dziewczynę, bo Draco nie spał, ale w takich czasach wszystko jest możliwe. Chcąc sprawdzić puls, odgarnął włosy z szczupłej szyi i musnął suchą skórę opuszkami palców, gdy nagle okazało się, że Allein wcale nie śpi, a do tego błyskawicznie podniosła się z łóżka i teraz wymachuje nożem kuchennym przed jego twarzą, mając minę wyrażającą chęć mordu. Jej wolna dłoń powędrowała do szyi blondyna, ale nie wywierała żadnego nacisku mimo chęci napastnika; wszelkie mięśnie czy chociażby samą siłę Allein straciła w więzieniu. Malfoy spanikował. Jedyną rzeczą, jaką udało mu się zrobić dla swojej obrony, to wytrącić dziewczynie nóż z dłoni za pomocą magii bezróżdżkowej*.
        — Iris, opanuj się! Jeśli chciałbym zrobić ci coś złego, to pewnie leżałbym już nieprzytomny! — wyjaśnił histerycznie.
         Jej oczy popatrzyły na blondyna podejrzliwie, aczkolwiek dłoń zsunęła się z gardła mężczyzny, a sama szatynka odsunęła się.
        — Po cholerę mnie budziłeś?! Po co mnie w ogóle dotykałeś?! — zapytała wściekłym tonem.
        — Dumbledore zwołał zebranie Zakonu. Ubieraj się, przez twoje przedstawienie jesteśmy już spóźnieni- odrzekł chłodno Malfoy; udawał, że po strachu nie ma ani śladu, nie mógł okazywać żadnych słabości, a strach był dla niego jedną z nich- Po co ci ten cholerny nóż? Na Merlina, nie możesz zrozumieć, że tu nikt cię nie zaatakuje? Tu jest Albus, bał się go ten popieprzony Czarny Pan, a co dopiero śmierciożercy.
        — Zawsze śpię z nożem. Poza tym, skoro zaatakowałeś mnie przy naszym pierwszym spotkaniu, to jakoś muszę się bronić prawda? Wtedy jakoś nieprzytomny nie leżałeś... — Uśmiechnęła się kpiąco.
        —  Wtedy nie rzucono na Ciebie jeszcze Zaklęcia Obronnego Kastoru. Dumbledore rzuca je zawsze na prywatnej rozmowie. Niektórzy wiedzą o obronie, niektórzy nie. Jak widać, musiał mieć jakiś powód by ci nie mówić... — zadrwił blondyn. — Teraz już wiem — przecież nikt normalny nie kradnie noża z kuchni.
        —  Dlaczego więc teraz ja nie leżę nieprzytomna? — zapytała podejrzliwym tonem.
        —  Bo zaklęcie działa tylko wtedy, gdy obie osoby są pod wpływem ochrony — odpowiedział blondyn. — Iris... Albo nie rzucono go na Ciebie, a jeśli tak jest, musisz natychmiast spytać Dumbledore'a o co chodzi. Albo ono po prostu nie działa.

***

         Zebranie odbywało się w małej sali pod ziemią. W kinkietach zostały umieszczone świece dające słabe oświetlenie, które nadawało mroczną atmosferę. Allein i Draco weszli do pomieszczenia, zauważając z ulgą, że Dumbledore'a jeszcze nie ma, co oznaczało, że zebranie się nie rozpoczęło. Siadając na wyznaczonych miejscach, od razu zauważyli, że wszyscy trwają w ciszy, a wokół panowała ciężka atmosfera, w której, co było widać na pierwszy rzut oka, większość Zakonu czuła się niezręcznie. Nie było tu śladu po przyjaznym nastroju Kastoru; nikt się nie śmiał, nikt z nikim nie rozmawiał.
         Albus wszedł do pomieszczenia, na jego widok wszyscy wstali, a idąc za tłumem wstała też Allein. Dyrektor Hogwartu kiwnął głową na powitanie, co odwzajemnili uczestnicy spotkania po czym usiedli.
         — Jakieś wieści, Remusie? — przywódca Zakonu zwrócił się do człowieka wyglądającego na pięćdziesięciolatka*.
         — Śmierciożercy rosną w siłę — mężczyzna zwrócił się do zebranych, wstając. — Nie udało nam się zyskać żadnych informacji..
         Allein nie mogła skupić się na jego słowach, gdyż jej uwagę przykuło zmęczenie oraz dłonie mężczyzny. Paznokcie miały lekko czerwone zabarwienie, a palec środkowy był znacznie dłuższy niż pozostałe.
         — Dlaczego trzymacie wilkołaka w szeregach? — zapytała najbliższej jej tutaj osoby, Dracona.
         — Szybko ci poszło... Cały Hogwart, oczywiście oprócz Granger, nie rozpoznał w nim likantropii przez kilka miesięcy..
         — Do rzeczy — upomniała go Iris.
         — Remus Lupin, biedak, któremu wszyscy współczują, bo został w dzieciństwie ugryziony przez Fenrira... — urwał Draco i spojrzał na członków Zakonu, którzy przyglądali mu się w ciszy z karcącym spojrzeniem. — No co?! — zwrócił się do nich. — Chciała wiedzieć.
         — Kontynuuj, Remusie — przerwał ciszę Dumbledore i zebrani znów zwrócili swą uwagę na Lupina.
         — Jak już mówiłem, nie zebrano żadnych informacji. Nasze przeszpiegi nic nie dają; mimo że wysyłamy najlepszych ludzi, to śmierciożercy i tak ich porywają.
         — Kogo straciliśmy? — zapytała kobieta o siwych włosach w okularach i srogim spojrzeniu.
         —  Nie żyje Hestia Jones., to wiemy na pewno — wyjawił wilkołak. — Porwano Severusa Snape'a podczas śledzenia Bellatrix i Sylvaina Ciprianusa...
         — Cipriano — poprawiła go Constance, tym samym wychodząc z zebrania.
         Wyruszyła w poszukiwaniu jakiegoś małego, cichego pokoju, gdzie nikt nie zagląda, a ona mogłaby wylać z siebie łzy. Nie mogła udawać, że nie zależy jej na Sylvainie, ale płacz to oznaka słabości — ciągle jej tak powtarzano podczas licznych tortur w Azkabanie, a ona zaczęła jak głupia w to wierzyć. Cipriano był jedyną bliską jej osobą i  nie mogła go stracić. Przecież została całkiem bez rodziny, więc czemu mają być zabrani jej jeszcze przyjaciele?
         — Allein! — usłyszała za sobą męski głos i stukot butów.
         Odwróciła się, gdyż rozpoznała ten głos. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, chcąc przyjąć zwyczajową maskę obojętności.
         — Rozumiem, że nie chcesz już uczestniczyć w zebraniu — zwrócił się do niej Kingsley. — Mam przekazać ci jedną informację — za dwa dni rusza misja ratunkowa. Prawdopodobnie przetrzymują go tam, gdzie Hermionę Granger, tę Granger, o której mówił ci Malfoy. Zyskamy więc dwie pieczenie na jednym ogniu. — Uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
        — Mnie nie jest do śmiechu, panie ministrze — skarciła go Iris, nie patrząc mu w oczy.
        — Rozumiem cię, Allein. Nie możesz się jednak tak zachowywać. Wiem, że wolałabyś umrzeć niż stracić kogoś bliskiego — to normalne — ale musisz wziąć się w garść. Nadzieja nigdy nie umiera, więc jeśli będziesz wierzyć w to, że Cipriano wyjdzie z tego cały i zdrowy, to tak się stanie. Nawet nie wiesz jak dużą moc mają nasze myśli. Uwierz, a może nadzieją uratujesz nie tylko przyjaciela, a może całą dobrą stronę.

***

         Gdy Malfoy wrócił do swojego pokoju, była północ, a Constance leżała już w łóżku. Jej ręce spoczywały wzdłuż ciała, a oczy były szeroko otwarte i gapiły się w sufit. Pokój był całkowicie nieoświetlony i tylko światło księżyca wpadające przez okno umożliwiło Draconowi znalezienie drogi do łóżka. Kompletnie nie miał siły, zdjął więc buty i położył się na łóżku w ubraniach.
         Kiedy był już w fazie hipnagog, usłyszał cichy głos, który od razu go rozbudził. To Iris, która pierwszy raz odezwała się do niego z własnej woli:
         — Byłeś śmierciożercą, prawda? Teraz jesteś w Zakonie, możesz mi wyjaśnić, dlaczego? — zapytała. — Jako sługa Voldemorta miałbyś przecież większe szanse na przeżycie.
         — I tak bym zginął; najmłodszy, najmniej doświadczony, najmniej uzdolniony. Nie mogłem nawet zabić Albusa, który sam się poddał.. To, że miałem tam większe szanse na przeżycie, było bez różnicy. I tak bym zginął, bo nie umiałem wypełnić jakiejkolwiek misji Czarnego Pana — mówił powoli, jakby gardło mu się ścisnęło na samą myśl o wypowiedzeniu tych słów.
        — Mogłeś tam zostać, tu też zginiesz. — Iris go nie rozumiała. — Chyba mi nie powiesz, że mamy szansę wygrać.
        — Szanse zawsze są, ale zgadzam się, tu też prawdopodobnie zginę. Tylko jest różnica między zwykłą śmiercią, a śmiercią z godnością.
        — Nie rozumiem — oznajmiła Iris, podnosząc się do pozycji siedzącej.
        — Czy ja naprawdę muszę ci to tłumaczyć? — Malfoy również usiadł. — Umierając, chciałbym wiedzieć, że zrobiłem coś dobrego, nawet jeśli byłoby to tylko przejście na stronę Dumbledore'a. Jeśli mają mnie zabić to chcę być świadomy, że zginąłem, ratując kogoś z Zakonu, albo szpiegując śmierciożerców, moim zdaniem to jest właśnie godna śmierć, a nie spalenie w piecu, bo nie umiałem zabić zwykłego mugola, który nic tak naprawdę nie zrobił. Teraz mnie rozumiesz?





*Kastor- jedna z najjaśniejszych gwiazd gwiazdozbioru Bliźniąt. Chciałam zawrzeć tu pewną symbolikę; jasność=światło, światło=nadzieja.
*Wiem, że Remus miał na karku niespełna czterdziestkę, ale chciałam podkreślić tutaj to, jak wyglądał przez zmęczenie i swoją chorobę.
*Magia bezróżdżkowa- magia wymagająca dużej koncentracji i mocy magicznej pozwalająca rzucać proste zaklęcia bez użycia różdżki. 

A teraz pomódlmy się o brak błędów.

6 komentarzy:

  1. Ja już nie wiem jak Ci komentować te rozdziały. Jak zwykle świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomiędzy "w zebraniu" a "zwrócił" powinien być myślnik.
    Słabo pamiętam poprzednie rozdziały, więc wybacz, jeśli napiszę coś głupiego. Bo:
    a) o co kaman z tą magią bezróżdzkową? Jedyne, co mi się kojarzy to te zdolności kilkulatków, ale jest to niekontrolowane i zanika z wiekiem. Nie rozumiem, skąd to się wzięło tutaj? :/
    b) zaklęcie obronne — co, jak i dlaczego? Bo jeśli jest to to, o czym myślę, to te całe wojny strategię wydają się bezsensowne. W końcu można od tak ochronić kogoś.
    Tych dwóch rzeczy nie pojmuję i proszę o wytłumaczenie :)
    Dziwię się, jak to możliwe, że ktoś z tak przyjemnym stylem pisania dostaje tak niewiele komentarzy. Halo, ludzie, tu jest dobre opowiadanie!
    Nie zauważyłam żadnych błędów, podoba mi się sposób w jaki kreujesz postacie. Wydają się żyć, mieć rozterki, być prawie namacalne. Trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej, bo też niewiele się wydarzyło. Podoba mi się to, co piszesz, nawet bardzo podoba :)
    Pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o magię bezróżdżkową to mój błąd, powinnam to wyjaśnić, ale nie zrobiłam, poprawię jak tylko będę mogła. Skojarzyło mi się to z pewnym opowiadaniem i się zzainspirowałam. Otóż w moim opowiadaniu jest ona dużą zdolnością i tylko talent oraz ćwiczenia pomogą uzyskać taką umiejętność. Zasady jak z animagią: tylko ktoś bardzo uzdolniony może używać magii bezróżdżkowej.
      Co do zaklęcia, myślałam, że z tekstu to wynika, ale się myliłam - zaklęcie działa tylko na terenie Kastoru.
      Bardzo się cieszę, że Ci się podoba ;)
      Przepraszam, że tak bez ładu i składu, ale się spieszę
      Pozdrawiam
      Crux

      Usuń
  3. Zapraszam do dołączenia do Stowarzyszenia Biblioteki Hogwartu.
    Można uczestniczyć w różnych konkursach. Znajdziesz tu blogi ,które może długo szukałeś/aś. A twój blog stanie się bardziej powszechny.

    Dzięki opcji "Obserwuj" można być na bieżąco z wszystkimi informacjami

    Pozdrawiam

    http://biblioteka-hogwartu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam.
    Przywracam creative-trailers, gdzie zamawiałaś zwiastun, proszę o informację w odpowiedzi na swój komentarz w Zamówieniach, czy dogadałaś się z Francine i wykonała zamówienie, czy chcesz bym go wykonała.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zamówiony zwiastun został opublikowany na www.creative-trailers.blogspot.com
    Zachęcam do wyrażenia swojej opinii.

    Pozdrawiam,
    mattie.

    OdpowiedzUsuń